Bezglutenowcy na szlaku

Bezglutenowy chleb (przepis znajdziecie na naszej stronie niebawem), biała kasza gryczana, jaglanka, amarantus, kwinoa bardzo nam się przydały podczas górskich wędrówek. Wieczorem gotowaliśmy, pakowaliśmy potrawy w słoiki (można też poszukać pojemników z bezpiecznego plastiku, ale pamiętajcie, by wkładać tam jedzenie chłodne, a nie gorące) i wyruszaliśmy na szlak.

Wiadomo, że w górskich małych miejscowościach asortyment jest ograniczony. Jeśli już trzeba coś wybrać w supermarkecie, to nie kupujcie wędlin paczkowanych ani żadnych innych, pieczywa, słodyczy, czipsów, keczupu, musztardy, chociaż to najłatwiej zabrać na wędrówkę. Marchew, brokuł, cytryny, jabłka, borówki, por, buraki, wiórki kokosowe, orzechy nerkowca, migdały czy orzechy włoskie, oliwę, olej lniany czy kokosowy, rybę tam znajdziecie, jeśli tylko dobrze poszukacie i poczytacie. Zawsze warto zapytać ludzi, u których mieszkacie, czy mają swoje warzywa, swojską kiełbaskę, pasztet. Kto pyta, nie błądzi. Warto zadbać o miejsce, w którym będziecie mogli sami gotować lub ktoś ugotuje Wam bezglutenowe, bezmleczne potrawy. My łączyliśmy te dwie metody przetrwania w górach, bo mieszkaliśmy u przyjaciół. Gotowaliśmy sobie nawzajem. Jednego dnia zabieraliśmy więc pyszne kanapki z naszego chleba bezglutenowego, swojskiej wędlinki bez konserwantów, a z termosu popijaliśmy rozgrzewający i aromatyczny bulion szczęścia (przepis na stronie Domeny Smaku) lub mistrzowski barszczyk góralski naszej przyjaciółki Kasi z Czarnego Dunajca. Innym razem mieliśmy w słoikach surówkę z marchewki z sokiem cytrynowym, olejem lnianym, pstrąga z cytryną i koperkiem uduszonego na suchej patelni i zblanszowane brokuły. Ale hitem było błyskawiczne gryczotto z porem i marchewką. Wszystkie dania przyrządza się błyskawicznie, a odpłacają nam dobrym samopoczuciem i energią na szlaku. Śniadanie. Z tym bywa ciężko, ale wyśmienicie smakowała kasza jaglana z cynamonem i jabłkami bez cukru z zimowych zapasów Kasieńki lub kwinoa czy amarantus z borówkami. Pierwszy poranny posiłek to mogą być też te same kasze, ale z gotowanymi warzywami z bulionu czy mięsem.

Co mają jednak począć ci, którzy nocują w schroniskach i przez wiele dni lub tygodni nie schodzą ze szlaku. Nie zabiorą słoików na cały okres wędrówki. Pyszne jedzenie w schronisku, no cóż, nie spełnia wymogów kuchni bezglutenowej. Ja, kiedy skończyły się nasze słoiczki, a nocowaliśmy w schronisku, próbowałam jajecznicy, rosołu bez makaronu. Ale mieliśmy też ze sobą suche płatki jaglane i gryczane, suszone owoce morwy (obniżają poziom insuliny), nerkowce, orzechy brazylijskie, wiórki kokosowe. Zalewaliśmy wrzątkiem w kubkach taką mieszankę cudowności. Po kilku minutach jedliśmy na śniadanie pyszną jaglankę i gryczankę. Sprawdzimy też dla Was firmy, które produkują gotowe jedzenie bezglutenowe, bez konserwantów, chemii, by nie tylko przetrwać wyprawę, ale dobrze się podczas niej czuć i mieć mnóstwo energii na wspinaczkę.

 

Brak komentarzy til "Bezglutenowcy na szlaku"

    Odpowiedz

    Twój adres email nie będzie opublikowany