Grzybowa kwinoa na zielono

Przez większość życia unikałam tych specyficznych warzyw. Po prostu uważałam, że nie mają żadnych wartości odżywczych i są bezużyteczne. Jedynie kurki i rydze budziły moją sympatię i bardzo mi smakowały, kiedy tata przynosił je z lasu. Jako dziecko nie rozumiałam nigdy szaleństwa grzybobrania, opętańczej rywalizacji, że jeden ma swoje miejsca i wraca z lasu po 15 minutach z pełnym koszem, a drugi po kilku godzinach sfrustrowany z kilkoma maślakami. Lubię po prostu pójść do lasu na spacer i niczego nie szukać. A może jednak warto?

Jak się okazuje, grzyby to prawdziwy leśny skarb. Mają bardzo mało kalorii, więc sprzyjają utrzymaniu prawidłowej masy ciała, pod warunkiem że nie zatopimy ich w śmietanie i szkodliwym tłuszczu. Przy tym są zaskakująco treściwe, mówi się o nich „mięso lasu”, bo składem aminokwasowym je przypominają. Mnóstwo w nich błonnika. A najważniejsze, że ze względu na wysoką zawartość antyutleniaczy wzmacniają odporność, zwłaszcza jesienią i zimą, kiedy ciągle dokucza nam grypa, przeziębienia. Szeroko i dogłębnie, także pod względem medycznym, potraktowano temat na portalu Akademia Witalności w artykule „6 powodów, dla których warto jeść grzyby” (www.akademiawitalnosci.pl). Polecamy.

Jednak najdoskonalszym życiodajnym eliksirem i lekarstwem jest proponowany przez nas leczniczy shiitake, czyli twardnik japoński. Próżno go szukać w naszych lasach, ale za to można go tak jak pieczarkę czy boczniaka wyhodować w domu lub po prostu kupić. To naturalny suplement witaminy słońca D, witamin B6, C, tiaminy, ryboflawiny, niacyny (witaminy B3), minerałów, kwasu foliowego. Obniża ciśnienie, koi nerwy, zapobiega miażdżycy, zakrzepom. Obecne w jego ścianach komórkowych (także innych grzybów) związki betaglukan i fucogalaktany pobudzają kontrolę układu odpornościowego i chronią przed nowotworami oraz chorobami autoimmunologicznymi, co nie pozostaje bez znaczenia dla cierpiących na hashimoto. Przede wszystkim jednak shiitake i wszystkie grzyby należą do kategorii warzyw o dużej zawartości siarki (obok kapustowatych, cebulowatych). A ta sprzyja wydalaniu toksyn z organizmu (detoksykacji) i dostarcza energii mitochondriom komórkowym.

Tylko większość chorych autoimmunologicznie (m.in. na hashimoto) ma problemy trawienne, zmaga się z przesiąkliwym jelitem, alergią bądź nietolerancją całej tej siarkowej rodzinki. Grzyby przy całej ich dobroczynności są ciężkostrawne. Nierozpuszczalny błonnik – chityna – utrudnia przyswajanie tych roślin. Jeśli odczuwacie bóle głowy, zmęczenie, wzdęcia, niezdolność do pełnego funkcjonowania intelektualnego, to na jakiś czas rozstańcie się z grzybami. Może i z kapustą, brokułem czy cebulą. Wróćcie do takiego shiitake po pół roku i sprawdźcie, jak na was działa.

Pamiętajcie, nic w nadmiarze, nic na siłę.

Składniki na 6 porcji:

1 i 1/2 szklanki białej kwinoa

2 i 1/2 szklanki gotującej wody lub bulionu mięsnego

1/2 szklanki wody z gotowania grzybów (lub z moczenia)

3 łyżki klarowanego masła

kilkanaście grzybów shiitake lub suszonych prawdziwków (albo innych suszonych lub świeżych grzybów)

ok. 7 oliwek różowych z pestkami (mogą być czarne lub zielone)

1/2 pęczka szczypiorku (z dymką)

Przyprawy:

2 liście kafiru (limonki)

3 goździki

1/4 łyżeczki świeżo startej gałki muszkatołowej

sól himalajska do smaku

czarny i zielony pieprz (utarte w moździerzu)

Czas przygotowania: ok. 40 minut

 

Wykonanie:

Grzyby płuczemy i namaczamy w zimnej wodzie na noc. Kwinoa także moczymy przez noc albo od rana przez cały dzień, jeśli chcemy takie kwinotto zrobić wieczorem na następny dzień. Jeśli przyrządzamy shiitake, nie musimy ich gotować, wystarczy pokroić w paski. Inne suszone polskie grzyby trzeba jednak ok. 30 minut pogotować, ostudzić i dopiero pokroić w paseczki. W tym czasie możemy posiekać szczypiorek i dymkę w fantazyjne azjatyckie kształty, poddusić chwilę na maśle, dodać oliwki po wydrylowaniu pestek, liście kafiru i goździki. Wszystko to odda swoje intensywne aromaty. Dorzucamy paski grzybów, mieszamy. Odcedzoną kwinoa wrzucamy na tak przygotowaną patelnię, zalewamy płynami, czyli bulionem (Bulion szczęścia) bądź gorącą wodą i wodą z moczenia lub gotowania grzybów. Jeśli kwinotto gotujemy na bulionie, ostrożnie dosalajmy. Doprawiamy pieprzem zielonym, czarnym oraz gałką. Mieszamy, nakrywamy i czekamy, aż kasza wchłonie płyn. Wtedy zestawiamy z palnika. Podajemy z surowymi zielonymi warzywami. My proponujemy Zieloną surówkę z liści rzodkiewki i ogórka. Odżywcza i energetyczna kwinoa ma dość węglowodanów, by zrównoważyć je lekkostrawnymi zielonymi roślinami nieskrobiowymi lub niskoskrobiowymi (Towarzystwo na talerzu).

PORADY PANA BULIONIKA

  1. Shiitake są niezwykle kruche i pod wpływem długiej obróbki termicznej mogą stwardnieć. Dlatego Pan Bulionik ich nie gotuje, tylko wrzuca od razu do kwinotto.
  2. Woda z gotowania bądź moczenia grzybów nadaje potrawie niesamowity aromat i barwi kwinoa na brązowy kolor. Ponieważ wlewamy tę wodę do potrawy, dla pewności Pan Bulionik radzi, by przed moczeniem opłukać grzyby.
  3. Można potrawę ugotować jak klasyczne risotto, czyli wlewać płyn partiami po 3/4 szklanki. Kiedy taka porcja płynu wyparuje, dolewać koleją, aż się bulion czy woda skończy. Bulionikowa wersja jest po prostu szybsza.
  4. Takie kwinotto to doskonała potrawa także na śniadanie bądź na obiad. Na kolację lepiej zjeść mniej energetyczny posiłek, np. gotowane warzywa nieskrobiowe, choćby cukinię (jeśli nie macie po niej sensacji i nie jesteście uczuleni).

 

 

 

 

 

Brak komentarzy til "Grzybowa kwinoa na zielono"

    Odpowiedz

    Twój adres email nie będzie opublikowany