Hokkaido, piżmowa, figolistna, baby boo, mesa queen, calabaza squash, sweet dumping, acorn, kamo kamo (kumi kumi), jarrahdale czy makaronowa. Jej odmian istnieje znacznie więcej, ale te zwykle dostępne są w sklepach czy na targach. Pozazdrościłam Madame Edith (www.madameedith.blogspot.com) wyprawy na farmę dyniową. Widok tych wspaniałych owoców napawa mnie zawsze spokojem i daje poczucie bezpieczeństwa – pewnie przez skojarzenie z ich aksamitnym słodkawym smakiem, ale i pięknym wyglądem. W Halloween zachwycaliśmy się ich wartościami odżywczymi, a dziś, w Dzień Zmarłych, docenimy właśnie walory estetyczne.
Wzrusza mnie zawsze i najbardziej mi smakuje nieduża hokkaido, która przejęła nazwę od japońskiej wyspy, bo właśnie z Japonii pochodzi, ale uprawiano ją także w Kalifornii, Prowansji, Chile, Meksyku i Nowej Zelandii. Cienką i delikatną skórkę można jeść po wyszorowaniu. Niestety dla mnie, zawiera dużo skrobi.W każdym polskim warzywniaku i na targu spotkamy też dynię piżmową o miąższu w kolorze łososiowym – zwartym, pachnącym, słodkawym. Świetna do potraw słodko-kwaśnych oraz deserów. Można też ją nadziewać farszem.
Zawsze jednak rozczulają mnie maleńkie, o fantazyjnych kształtach dyńki ozdobne baby boo i mesa queen. Jeśli je nadziejemy farszem z dobrego, ekologicznego mięsa lub smakowitych warzyw – goście będą tak zachwyceni i zaskoczeni, że nie poproszą już o bigos ani pierogi (oczywiście te glutenowe).
Wspaniale też do tych celów nadaje się mała sweet dumping – o bladozielonej, żebrowanej skórce, z zielonymi lub pomarańczowymi paskami między żebrowaniami. Dynie tej odmiany charakteryzują się bardzo delikatnym, żółtym miąższem o subtelnym smaku.
Niezwykle efektowne są odmiany zielone: żebrowana spora ciemnozielona acorn (o miękkim żółtym i słodkim miąższu), piękna arystokratyczna dynia figolistna nakrapiana białymi plamkami (pochodzi z Ameryki Środkowej i Południowej) i nasze ostatnie odkrycie – zielono-pomarańczowa kamo kamo z Nowej Zelandii. Jej lekko orzechowy miąższ powędrował do zamrażarki, a kształtna głowa stoi na stole jako halloweenowy stroik.
Ale zaskoczyła nas najbardziej dynia makaronowa. Dlaczego? Po obróbce termicznej (my piekliśmy ją w piecu przekrojoną na połówki) jej miąższ się rozwarstwia na cienkie włókna przypominające makaron. W smaku też jest do niego łudząco podobna. Proponujemy Wam jako poczęstunek lekką i sycącą dynię makaronową. Z granatem, który wspaniale eksploduje cierpko-słodkim sokiem w ustach.
Składniki na 4 porcje:
1/2 szklanki namoczonej i ugotowanej kwinoa (quinoa)
1 niepełna szklanka gotującej wody
1 łyżeczka oleju kokosowego
1 średnia dynia makaronowa
1 owoc granatu
3 łyżki oliwy z oliwek nierafinowanej, z pierwszego tłoczenia
sól himalajska, pieprz kolorowy do smaku
opcjonalnie: skórka otarta z wyszorowanej cytryny i świeża kolendra do posypania
Czas przygotowania: ok. 40 minut (plus godzina i 20 minut na pieczenie dyni)
Wykonanie:
Połówki dyni makaronowej pieczemy w piekarniku w 180 stopniach Celsjusza. Wiecie już, że jesteśmy zwolennikami kiełkowania i moczenia kasz oraz wszelkich nasion i pestek. Dlatego kwinoa przed ugotowaniem całą noc moczymy. Następnie odcedzamy kaszę, krótko płuczemy, żeby też lekkomyślnie nie pozbyć się wszystkich właściwości odżywczych i witamin. Krótko prażymy w suchym garnku z olejem kokosowym, by tłuszcz oblepił ziarenka. Dzięki temu kasza będzie po ugotowaniu bardziej sypka. Zalewamy wrzącą lub gorącą wodą, solimy do smaku i gotujemy, aż płyn się wchłonie (ok. 20 minut). W tym czasie wydrążamy pestki granatu. Kiedy już przestudzimy nieco upieczoną dynię, wydrążamy miąższ, łączymy go z 3, 4 łyżkami kwinoa, pestkami granatu, oliwą, doprawiamy skórką cytryny i krótko podgrzewamy. Nakładamy na talerze i posypujemy kolendrą albo innymi świeżymi ziołami, które lubimy.
Efektownie, zaskakująco, lekko i sycąco.
PORADY PANA BULIONIKA
1. Kwinoa Pan Bulionik zawsze gotuje w proporcjach 1:2 (jedna miarka kaszy na dwie gorącej wody). Oczywiście kaszę namoczoną. Jeśli chcecie sobie przygotować posiłek wieczorem na rano, nastawcie kaszę do moczenia rano, przed wyjściem do pracy.
2. Jeśli będziecie przekrawać dynię makaronową, róbcie to bardzo ostrożnie, ponieważ skórka jest twarda, łatwo się skaleczyć.
3. Sposób Pana Bulionika, by przy wydrążaniu pestek z granatu nie zabrudzić kuchni krwawymi plamami – wydrążajcie go zanurzonego w dużej misce z wodą. Pestki pozostają na dnie. Na końcu je tylko przecedzicie i gotowe.
1 Svar til "Dynia makaronowa i eksplozja granatu"
Placuszki z pieczonej dyni hokkaido | Domena smaku 21 września 2016 (23:16)
[…] stole, bo końcówka lata i jesień aż do samych przymrozków trwa na nie sezon. Przyrządzaliśmy dynię makaronową z granatem i zupę dyniową. Czas na wyśmienite placuszki o korzennym smaku. Ich słodycz podkreśla cynamon […]